Jeśli kiedykolwiek na łamach Homiki.pl narzekaliśmy na złą pogodę i zimno w dniu Manify, to odwołujemy wszystko, co tylko zostało opublikowane. Dziś było naprawdę „wyjątkowo” – Manifa szła w śniegu i mrozie. Ale dziękujemy organizatorkom z Porozumienia Kobiet 8 Marca za niezłomność: bez pieniędzy, bez pogody, a jednak z wolą walki – bo takie są Manify.
Zanim marsz ruszył z pl. Defilad, zdążyliśmy porządnie zmarznąć, ale wysłuchaliśmy bardzo inspirujących przemówień działaczek z organizacji feministycznych, pro-kobiecych i pracowniczych. Trzykrotnie odtańczono choreografię do akcji „Nazywam się Miliard”, do której 14 lutego setki tysięcy kobiet na całym świecie zatańczyły przeciwko przemocy wobec kobiet. Trasa przemarszu wyglądała tak samo jak w latach poprzednich, jednak po drodze zaskoczyła nas miła niespodzianka – ze ściany kościoła na pl. Trzech Krzyży powitała nas twarz Benedykta XVI, który żądał godnych emerytur dla kobiet (to był mural, pewnie nielegalnie stworzony, za to pomysłowy). W czterotysięcznym – według danych policji – tłumie dotarliśmy pod Sejm, gdzie Manifę zakończyło jeszcze kilka przemówień. Co ciekawe, pod pomnikiem Armii Krajowej nie czekała na nas, jak to zwykle bywało, Wspaniała Polska Młodzież – miejscówkę zatem zajął czym prędzej manifowy różowy baner. A skoro już o banerze mowa – ponieważ Manifa walczy o równe prawa i nowoczesne liberalne państwo, nie mogło zabraknąć banera „związkowego” Akcji Miłość Nie Wyklucza.
***
XIV warszawska Manifa szła pod hasłem: „O Polkę Niepodległą”. Tutaj niestety organizatorki strzeliły sobie w stopę – wobec jasnych i czytelnych do wyartykułowania potrzeb (od żłobków po związki partnerskie, zahaczając chociażby o wyrównanie płac…), postanowiły pójść w metaforę i niestety pokomplikowały przekaz. Tłumaczyły kilkakrotnie, że nie miały na myśli kontekstu etnicznego i narodowowyzwoleńczego, ale polityczny – chodziło im o wyzwolenie kobiecego ciała spod władzy (chociażby w kwestii praw reprodukcyjnych) oraz podniesienie statusu „każdej mieszkanki tego kraju” w sferze ekonomicznej i społecznej.
Postulaty feministyczne oczywiście się nie zmieniają. Widać to było po hasłach. W tym roku naszym zdaniem wygrywa skromny transparent z czytelnym przesłaniem: „Mniej księży, więcej księżniczek”. Zresztą wspomniana niezmienność to kwestia klimatu politycznego, a ten niestety nie stał się bardziej otwarty przez ostatnie 14 lat historii Manif…
Podczas przemówień wspominano dwie kobiety: Annę Laszuk, która patronowała tej Manifie, oraz Jolantę Brzeską – tragiczną bohaterkę walczącą w obronie lokatorów, której spalone ciało znaleziono w Lesie Kabackim. To potrzebny gest i symboliczny. Obie kobiety stawały po stronie słabszych i aktywnie angażowały się w sprawy istotne. Natomiast zabrakło tych, od których nasz dobrobyt zależy – czyli polityków i polityczek. Być może były w tłumie, ale żaden przedstawiciel tzw. władzy nie przemawiał.
Manify to wyjątkowe wydarzenie i bardzo potrzebne wydarzenia – wciąż mają w sobie energię do artykułowania naszej wściekłości, wywołania oddolnego zaangażowania, integrowania i poczucia wsparcia w tłumie osób o podobnym światopoglądzie. Nawet jeśli czasem mamy poczucie, że nie zmieniają rzeczywistości (a jednak zmieniają!), dają zapał na cały rok do działania i mobilizują. Dziękujemy organizatorkom raz jeszcze! Do zobaczenia za rok.
[relacja: Marcin Teodorczyk, zdjęcia: Ewa Tomaszewicz]
PS. Kontrdemonstracje były, oczywiście. Ale mniej-więcej tak liczne: