Redakcja ma przyjemność zaprezentować drugi tekst przesłany na konkurs „Mój pierwszy krok”. Autorem jest Ilia Iwanowicz.
W podstawówce ładny chłopiec, zawsze otoczony wianuszkiem zauroczonych koleżanek.
W gimnazjum zawsze w grupie dwóch, trzech – tych najbliższych. Gdzieś na dalszych orbitach – te zakochane, zazdroszczące tym bliższym.
W liceum natomiast amant ze starych filmów, zdjęć i wspomnień babci.
Wszystko zaczęło się bardzo późno. Bardzo późno otworzyły się przede mną drzwi z szafy. Ba! Bardzo długo sam nie zdawałem sobie sprawy z tego, że w tej szafie siedzę, o żadnej szafie nie miałem pojęcia (i kiedy teraz mówię mojemu chłopakowi, że o zjawisku homoseksualności dowiedziałem się dopiero wtedy, kiedy sam zacząłem szukać, to nie jest w stanie uwierzyć). Zawsze wszystko było w jak najlepszym porządku: dziewczyna przy boku i zadowoleni z niej rodzice. Bo zawsze inteligentna i niebrzydka. I święty spokój w rodzinie.
I spokój pewnie trwałby do dziś – spokój w rodzinie, bo we mnie zaczynało się już psuć – gdyby nie on. Wysoki, dobrze zbudowany, z zarostem na kilka milimetrów, z zawsze nieobecnym wzrokiem. Znałem go na „cześć, co u ciebie”. Nigdy nic więcej. Wspólne imprezy, wspólne tanie wina w parku. To trwało pół roku. Po pół roku, na przypadkowym spacerze o zmroku powiedział, że umrze, jeśli mnie nie pocałuje. Chciał tylko tyle, nic więcej. Wtedy gdzieś nad głową zapaliło się światełko, jakby jakieś dziwaczne COŚ przepłynęło mi przez ciało i umysł. Tak, to to czego szukam. Nigdy nikt nie powiedział mi, że tak można. Że nie można też nie mówił. W ogóle nie wiedziałem, że gdzieś na świecie dzieją się tak cudowne rzeczy jak bliskość dwóch mężczyzn. Jak czułość między nimi, jak piękne słowa, homoerotyczna sztuka i literatura, jak tęczowa miłość, po prostu. Pozwoliłem się porwać. Zapadliśmy się wtedy w niebo po same kolana…
I to jakoś wtedy zabrudzona szyba pękła. Zobaczyłem wszystkich chłopców, którzy podobali mi się przez całe moje dzieciństwo. Pamiętam te twarze do dzisiaj, potrafię ich wszystkich wymienić z imienia i nazwiska. Ale nie powiedziałem im, że kiedyś tam mi się podobali. Sam o tym wtedy nie wiedziałem, myślałem, że po prostu bardzo, bardzo ich lubię i to dlatego tak szukam z nimi jakiegokolwiek kontaktu na dłużej niż pięć minut przerwy. (W tym momencie warto zabić na alarm: dajcie nam w końcu rzetelne zajęcia z edukacji seksualnej! Ilu takich jak ja nie radziło sobie w szkole, bo nie wiedzieli co z nimi „nie tak”? Stanowczo za dużo!)
Znajomi dowiedzieli się od razu, nie miałem z tym problemu. Podobnie oni, przyjęli najzwyczajniej na świecie. Najtrudniej było z najbliższą rodziną. Długo zwlekałem i tak naprawdę dopiero wyjazd z domu na studia umożliwił mi otwarcie siebie przed rodzicami. Nie byłem już uwiązany, miałem początki swojego życia. Robiłem tak, a nie inaczej, bo tak czułem. Nikt nie mówił mi już, jak żyć.
I tak żyję do teraz.
Ilia Iwanowicz
Nasz konkurs dobiegł końca. Jeżeli jednak chcesz podzielić się z nami swoją opowieścią, zapraszamy do nadsyłania tekstów na adres listy (małpa) homiki.pl
Skomentuj