Marsz Równości po raz kolejny przeszedł ulicami stolicy Wielkopolski. Wyruszyliśmy punktualnie o godzinie 15. z placu Mickiewicza. Po około 45 minutach znaleźliśmy się na placu Wolności, gdzie odbywały się występy artystyczne oraz rozdano nagrody ILGCN. Media podają różne dane: było nas – naszym zdaniem, co najmniej 300. To nawet niezły wynik. Poznaniacy i poznanianki nie zawiedli!
Właściwie na tym nasza relacja mogłaby się zakończyć. Nie odnotowaliśmy jakiś szczególnych incydentów. Bezwłosa młodzież trochę w finale poskakała, ale w porównaniu do poprzednich lat dość niemrawo i anemicznie. Również policja oceniła Marsz jako wyjątkowo spokojny. Gdyby nie rytm bębnów, który rozlegał się przez cały pochód i zagrzewał nas do ruszania się, snulibyśmy się niczym karawana…
Niestety, dotykamy tutaj poznańskiej bolączki – pora roku wyjątkowo nie sprzyja manifestacjom. Choć było ciepło, to listopadowa szarówka nie zachęcała do radosnej i energicznej demonstracji, jak to ma miejsce np. w Warszawie; ale też nie wyzwalała tej energii chęci wykrzyczenia swoich bolączek, jak miało to miejsce w Krakowie czy Katowicach. Poznań zdecydowanie musi przemyśleć formułę swojej manifestacji. Pod postaciami walki z wszelką formą dyskryminacji, co jest oczywiście słuszne i perspektywiczne (konsolidacja środowisk narażonych na wykluczenie społeczne), ginie idea różnorodności. Druga rzecz: po co leniwie snuć się po ulicach miasta, gdy nawet naszych oponentów to nie obchodzi? To ważne pytanie. Warto zdobyć się na podsumowanie imprezy w postaci choćby debaty publicznej z udziałem dzielnych organizatorek (Konsola) oraz uczestniczek i uczestników poznańskich wydarzeń.
Jeszcze jedna rzecz, na którą zwróciliśmy uwagę, to olbrzymi transparent tygodnika „Fakty i Mity”, który jako jedyny był widoczny z daleka. Czy na demonstracji wypada tak nachalnie reklamować swoje pismo? Nawet jeśli jest przyjazne osobom LGBTQ… W ogóle mało było transparentów, ale to stały trend parad – kwestie polityczne stają się mało widocznym powodem.

Zaraz zaczynamy!
Przemawia Aleksandra Sołtysiak, współorganizatorka Dni
Agnieszka „Furia” Weseli – szefowa UFY, jedna z patronek Dni i Marszu
Leszek i Monika z KPH
Już na pl. Wolności
(fot. MM)
Autorzy:
Marcin Teodorczyk
Stowarzyszony w Otwartym Forum, współautor „HomoWarszawy. Przewodnika kulturalno-historycznego”, redaktor pisma uniGENDER.org. Współpracuje z feministyczną „Zadrą”.
[Re: Marsz Równości i… co dalej?]
jakoś szaro, szkoda, że zabrakło kolorów tęczy.
[Re: Marsz Równości i… co dalej?]
Eh, znowu nie dotarlem na marsz – brawo dla wszystkich ktorzy mogli i ktorym sie chcialo!
Aha, oczywiscie wsrod komentarzy w mediach roi sie od pytan, po co ci homoseksualisci wyciagneli ze soba niepelnosprawnych? Naprawde, czasem sie ciesze, ze nie kupuje gazet – moze to mnie ratuje od wtornego analfabetyzmu? 😉
Jeszcze raz brawo! 🙂
[Re: Marsz Równości i… co dalej?]
fajny artykul, ze az chcialo sie byc na tej paradzie!
[Re: Marsz Równości i… co dalej?]
To i tak dużo, jak na to podupadłe miasto, ludzi wyległo na ulice. Niestety, rządy homofobów spod znaku PO będą trwały długo, a geje i lesbijki nie doczekają się godziwych regulacji prawnych przez najbliższych 50 lat.
[Re: Marsz Równości i… co dalej?]
Zaraz, nie rozumiem tu czegoś… Skoro „nasi oponenci” nie zainteresowali się marszem, to chyba dobrze? Czy wszak nie o to chodzi, by małowłosi i inni przestali nas wytykać i reagować agresywnie?
Tymczasem autor uważa, że to źle. To walczymy o tolerancję czy chcemy sobie poszaleć na ulicach ze skinami?
[Re: Marsz Równości i… co dalej?]
nie oponenci, tylko MEDIA, np telewizja
[Re: Marsz Równości i… co dalej?]
jakaś lipa.. 300 osób 400 policjantów?? to o co chodzi.. wybrali się na spacer grupą znajomych? ani flag ani transparentów właściwie nie wiadomo o co chodzi, w środku tylko jacyś ludzie z bębnami ale po co oni właściwie bębnią? nie wiadomo. a wszystko wygląda jak korowód pogrzebowy. jak dla mnie niewypał.
[Re: Marsz Równości i… co dalej?]
„To i tak dużo, jak na to podupadłe miasto, ludzi wyległo na ulice.”
Homiczku, Poznań nie jest podupadłym miastem. W szoku byłem, gdy nocą w sobotę (po paradzie rzecz jasna) spacerowaliśmy po tym pięknym mieście – wszędzie tłumy, puby pełne gości, fajna atmosfera życzliwości i przyjaźni. Może idealizuję, ale w Warszawie po 23 na starówce cisza, a w centrum też niewiele osób. Strasznie smutno jest tutaj. Poznań bardzo miło mnie zaskoczył.